Masoneria, czyli mądry sposób spędzania wolnego czasu

O tym, czy 300 lat od powstania wolnomularstwo jest wciąż potrzebne oraz o różnicach między masonerią regularną i nieregularną rozmawiamy z Bratem Januszem Raczyńskim, Czcigodnym Mistrzem Loży Nr 2 Walerian Łukasiński

Czcigodny Mistrzu, rok 2017 jest jubileuszowy. Właśnie mija 300 lat od powołania do życia Wielkiej Loży Londynu, której bezpośrednią sukcesorką jest dzisiejsza Zjednoczonej Wielkiej Loży Anglii. To 300 lat masonerii w tej formie, jaką dziś znamy. Po co u progu XXI w. wstępować do loży? Jakie były motywy tych, którzy się na taki krok zdecydowali?
One są tak różne, jak różni są Bracia. I żaden nie jest lepszy od innego. Są wśród nas tacy, dla których przywdzianie fartuszka w wieku dorosłym jest naturalną konsekwencją noszenia harcerskiego munduru w dzieciństwie. Są tacy, dla których ważna jest historyczna spuścizna masonerii. W naszym kraju trudno o świecką instytucję z podobnym stażem. Wystarczy powiedzieć, że patent Wielkiej Loży Narodowej Polski (WLNP) pochodzi z roku 1781. Innych pociąga masońska symbolika, która jest tak bogata, że jej odszyfrowywanie może nam zająć całe życie. Jeszcze inni podkreślają społeczny charakter ruchu, który w pewnym sensie jest prekursorem dzisiejszych mediów społecznościowych. Ciekawość, jeśli jest dobrze rozumiana i nie jest jedynym powodem, jaki kieruje nas ku masonerii, też jest ważna. Przecież to ona pcha nas ku poznawaniu nowego.
Ktoś powiedział kiedyś, że wolnomularstwo to sposób na mądre spędzenie wolnego czasu. Miał rację. Nie bez znaczenia jest też fakt, że czas spędzony w loży płynie w pewnym sensie równolegle do czasu poza nią. Raz lub dwa razy w miesiącu na kilka godzin zostawiamy hałas doczesności za drzwiami. Wraz z nim nasze problemy. Rytuał masoński sprawia, że skupiamy się na sprawach rzeczywiście istotnych, o których ciężko myśleć w coraz bardziej materialnie nastawionym świecie. Anachroniczne w swej istocie wolnomularstwo na pierwszy rzut oka nie pasuje do dzisiejszego świata, ale właśnie dlatego jest takie ważne!
W Polsce działa wiele zakonów, które uważają się za wolnomularskie. Czym różni się Wielka Loża Narodowa Polski od np. Wielkiego Wschodu Polski, Wielkiego Wschodu Rzeczypospolitej, Międzynarodowego Mieszanego Zakonu Wolnomularskiego „Le Droit Humain” czy Wielkiej Loży Kultur i Duchowości?
Zacznijmy od podobieństw. Wszystkie te organizacje są zakonami o charakterze inicjacyjnym. Mają podobną strukturę i regalia. Ale w przypadku WLNP, inna jest koncepcja zakonu. Wielka Loża, tak jak tzw. Loże-Matki Świata z Anglii, Irlandii i Szkocji uważa, że warunkiem niezbędnym by zostać inicjowanym jest wiara w Wielkiego Budownika Wszechświata. Nie wymagamy, aby Poszukujący był wyznawcą konkretnej religii, ale by jakąś wyznawał.
Dlaczego?
Masoneria zajmuje się przede wszystkim kwestiami etycznymi. Wierzymy, że pewne zasady mają charakter uniwersalny, zostały nam dane – objawione, jeśli kto woli – a nie zostały przez nas wymyślone. Jedni będą je wywodzić z Ewangelii, inni z Tory, jeszcze inni z Nauk Buddy lub Konfucjusza, ale w każdym z tych przypadków będziemy mieli do czynienia z zasadami uświęconymi, których nie można w dowolny sposób modyfikować. To podstawowa różnica między wolnomularstwem regularnym, a nieregularnym. Nie chodzi o to, że my jesteśmy dobrzy, a inni są źli. Cel mamy ten sam, ale sposób jego osiągnięcia zdecydowanie inny.
Są też praktyczne implikacje wyboru między wolnomularstwem regularnym a nieregularnym. W naszym ruchu ważną rolę odgrywa powszechne braterstwo. Wolnomularze z Polski, Niemiec, Francji, USA czy Anglii są dla siebie Braćmi, zawsze mogą na siebie liczyć. A ponieważ wolnomularze regularni stanowią ponad 90 proc. całego ruchu na świecie w ich przypadku prawdopodobieństwo, że w obcym kraju spotkają pomocną dłoń jest znacznie wyższe. Przedstawiciele tzw. masonerii liberalnej łatwiej będą mieli w Belgii i Francji, ale i w tym ostatnim kraju masonów regularnych należących do Wielkiej Loży Narodowej Francuskiej nie brakuje.
Regularność ma też znaczenie, gdy mistrz wolnomularski chce należeć do zakonu doskonalenia, tzw. stopni wyższych, w tradycji, jaka w Polsce nie funkcjonuje. W dobie powszechnej znajomości języków obcych i tanich lotów regularne zakony z całego świata otwierają przed nim swe drzwi. W świecie nieregularnym jest to zdecydowanie bardziej skomplikowane, a i wybór wydaje się mniejszy.
Skąd zatem powszechne przekonanie, że masoneria walczy z religią, a w szczególności z chrześcijaństwem?
Wystarczy spojrzeć na Wyspy Brytyjskie, gdzie w kościołach Anglii czy Szkocji odprawiane są okolicznościowe nabożeństwa dla Braci, którzy są chrześcijanami. W lutym takie nabożeństwo odbyło się w najważniejszej świątyni Anglii, czyli katedrze w Canterbury. Wolnomularstwo niemieckie całkiem niedawno obchodziło 275. rocznicę powstania i uroczystości zorganizowano w kościele św. Michała, głównej świątyni Hamburga. A do masonerii Rytu Szwedzkiego, działającego w Szwecji, Danii, Norwegii i Islandii, należeć mogą wyłącznie chrześcijanie. To prawdziwy wizerunek wolnomularstwa regularnego i jego relacji z Kościołami, któremu trudno przebić się do polskiej świadomości.
Co właściwie jest celem masonerii?
Czasem można usłyszeć, że wolnomularstwo nie ma dziś sensu, bo jego cele zostały osiągnięte. Miałyby nimi być demokracja, prawa mniejszości, równość obywateli itd. Problem polega na tym, że choć są to wszystko zjawiska bardzo pozytywne, to nigdy nie były celem wolnomularstwa, przynajmniej regularnego. Ten od wieków pozostaje taki sam – z ludzi dobrych robić ludzi jeszcze lepszych.
To bardzo ekskluzywistyczne podejście…
Nie, to nieporozumienie. Wolnomularz nie stara się być lepszy od innych ludzi. Każdego dnia stara się być lepszym człowiekiem, niż był dzień wcześniej.
Czy fartuszek jest do tego niezbędny?
Oczywiście, że nie! Ale z fartuszkiem jest trochę jak z mundurem, on do czegoś zobowiązuje. Nosząc fartuszek czy mundur wiemy, że nie powinniśmy go zbrukać. Jeden z angielskich rytuałów mówi o fartuszku wolnomularskim, że „symbolizuje czystość i więzy przyjaźni” i jeśli nigdy go nie pohańbimy, on nigdy nie pohańbi nas.
Jak wstąpić do loży?
Cały proces jest szczegółowo opisany na naszej stronie internetowej. Zanim jednak wyślemy aplikację poczytajmy, dobrze się zastanówmy zadajmy pytania chociażby poprzez Facebooka. Inaczej może się okazać, że włożymy wiele wysiłku w dostanie się do organizacji, która nie będzie nam odpowiadać. Jeśli jednak decyzja będzie przemyślana istnieje duże prawdopodobieństwo, że wraz z Braćmi spędzimy w loży wiele niezapomnianych chwil. Bo masoneria powinna być przede wszystkim przyjemnością.
Dziękuję za rozmowę.